środa, 27 stycznia 2016

Ciąg dalszy o emocjach... (cz. 4)
Dzieci mają naturalna zdolność puszczania emocji. Dziecko doświadcza napięcia. Napięcie to potrafi wypełnić jego ciało. Jest w tym bardzo dużo autentyczności i ekspresji. Kiedy napięcie sięga zenitu ciało zaczyna wchodzić w drgania i pojawia się uwolnienie płaczu. Pozwala on wrócić do naturalnego stanu homeostazy. Mija 5 minut i dziecko wychodzi z pokoju odprężone i uśmiechnięte.
Utrata tego stanu następuje wtedy, kiedy dziecko zostaje skarcone za sam płacz. Musi zdusić w sobie spazmy i przełknąć łzy. W tym momencie jest ono wypchnięte z przestrzeni gracji, gdzie gubi drogę swojej natury. Aby opanować ten odruch, mięśnie biorące udział w płaczu muszą się skurczyć i pozostać w tym napiętym stanie, dopóki odruch płaczu nie wygaśnie.
On jednak nie zamiera, a jedynie wycofuje się do wnętrza ciała, gdzie tkwi w podświadomości. W tym wypadku emocje te ukryte są w mięśniach ust, szczęk i gardła – pozostają w chronicznym napięciu. O tym, że stanowi to częsty problem, świadczy powszechność syndromu zesztywnienia szczęk. Emocje i myśli jakie kryją się za przestrzenią tych partii mięśni mogą być zabarwione wrażeniem, że to co czuję nie jest ważne, moje zdanie mniej liczy się od innych, prawdziwe uczucia należy zachować dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz